Idealna symetria, harmonia kształtu, treści i formy... - wrocławskie wirydarze

Ostrów Tumski/fot. Sylwia Smoła (2017)
(kliknij, aby powiększyć zdjęcia)

Mijasz je niezauważenie spacerując ulicami wrocławskiej Starówki. Ukryte za grubymi murami obiektów sakralnych i gmachów uczelni. Współczesne wirydarze, bo o nich tutaj mowa, inspirowane są dworskimi i przyklasztornymi ogrodami uprawnymi epoki średniowiecza.
Wirydarzy w całym Wrocławiu jest co najmniej kilka, większość z nich usytuowana w Rynku i jego najbliższych okolicach.
Wirydarze są świetną alternatywą dla parków miejskich czy pobliskiej Wyspy Słodowej, jednakże ich szczególny charakter sprawia, że nie stanowią raczej miejsca przeznaczonego do aktywnego spędzania czasu. Sprzyjają kontemplacji i wyciszeniu. To taka zielona enklawa w samym sercu miejskiej dżungli...

Ostrów Tumski/fot. Sylwia Smoła (2017)

Choć współcześnie wirydarz kojarzony jest ze zwyczajnym ogrodem czy zieleńcem, należy mieć świadomość, iż dla ludzi epoki średniowiecza stanowił on wymyślną, wieloaspektową przestrzeń, utożsamianą z biblijnym Rajem.
Wszystkie wirydarze charakteryzują się pewnymi powtarzającymi się motywami, a ich kompozycja nie jest przypadkowa i wynika z tzw. symboliki ogrodowej.

Ostrów Tumski/fot. Sylwia Smoła (2017)

Dostrzeżemy tu mnóstwo nawiązań do religii i kultury, każda roślina czy zioło uprawiane przez średniowiecznych mnichów czy nawet układ ścieżek w wirydarzu nie były przypadkowe i posiadały ukryte znaczenie. Jeżeli więc ktoś byłby zainteresowany symboliką ogrodów, to informuję, iż na ten temat powstała dość pokaźna bibliografia😊.

Mój ulubiony wirydarz to barokowy ogród przy Ossolineum

Barokowy ogród Ossolineum/fot. Sylwia Smoła (2017)

Prowadzą do niego wejścia od ul. Szewskiej oraz od strony Zaułku Ossolińskich. Na szczególną uwagę zasługuje jego otoczenie, z jednej strony przepiękny budynek Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, z drugiej XIII-wieczny gotycki Kościół św. Macieja.

1. Wejście od strony Zaułku Ossolińskich 2. Brama kościoła św. Macieja 3. Zaułek Ossolińskich/fot. Sylwia Smoła (2017)

Z barokowym ogrodem przy Ossolineum sąsiaduje nieco mniejszy wirydarz, znajdujący się na dziedzińcu Ossolineum. Ogród ten z każdej strony otoczony jest murami gmachu biblioteki narodowej, dlatego też panuje tam niemal cisza absolutna. Ogród odbija się w oknach budynku tworząc ciekawy efekt, co zadowoli miłośników fotografii. Na środku znajduje się zabytkowa studnia. Dookoła ławki i ta wszechobecna atmosfera ''uczoności'' przywołująca na myśl studenckie czasy...

Dziedziniec Ossolineum/fot. Sylwia Smoła

Moje zupełnie przypadkowe odkrycie to ogród na Ostrowie Tumskim w pobliżu Pałacu Sufraganów (wejście w głąb bramy od ul. Katedralnej obok restauracji Lwia Brama). 

Ostrów Tumski/fot. Sylwia Smoła (2017)

Choć nie jest szczególnie okazały, to jak najbardziej wart odwiedzenia, gdyż rozpościera się z niego prawdopodobnie jeden z piękniejszych widoków na Bulwar Dunikowskiego oraz Wyspę Piasek. 

Ostrów Tumski/fot. Sylwia Smoła (2017)
Ostrów Tumski/fot. Sylwia Smoła (2017)
Ostrów Tumski/fot. Sylwia Smoła (2017)

Wirydarze skryte są również we wnętrzach lub w sąsiedztwie wrocławskich muzeów. Pięknie prezentuje się wirydarz na dziedzińcu Pałacu Królewskiego przy placu Wolności (obecnie siedziba Muzeum Miejskiego Wrocławia).

Pałac Królewski//fot. Sylwia Smoła (2017)

Z kolei wirydarz usytuowany w sercu gmachu Muzeum Architektury to moim laickim okiem prawdziwa architektoniczna perełka. To chyba najbardziej urozmaicony pod względem roślinności i kompozycji ogród. 

Muzem Architektury we Wrocławiu/fot. Sylwia Smoła (2017)

Ostatni z wirydarzy kryje się we wnętrzu Wydziału Filologicznego przy placu Nankiera. Do niego mam szczególny sentyment, gdyż w tym budynku mieścił się niegdyś mój dziekanat. Bezsprzecznie to jeden z piękniejszych wrocławskich ogrodów.

Wydział Filologiczny UWr/fot. Sylwia Smoła (2018)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szlak z Barda Śląskiego na Kłodzką Górę - kolejny szczyt Korony Gór Polski zdobyty

Rumunia - po drugiej stronie lasu

Trekking na Kaukazie - moje ulubione górskie kadry